Festiwal Zabytków Techniki pod Parą – Jaworzyna Śląska 2013

GRH Osiemnasty Kołobrzeski miała przyjemność wziąć udział w imprezie o nazwie „Festiwal Zabytków Techniki”, który odbył się 1 czerwca 2013 r. na terenie Muzeum Przemysłu i Kolejnictwa w Jaworzynie Śląskiej.
Nasi rekonstruktorzy przyjechali do muzeum w piątek późnym wieczorem i zajęli się przygotowaniem noclegu w zabytkowym, tzw. „bydlęcym”, wagonie kolejowym typu Kdn. Możliwość takiego noclegu zastrzegliśmy sobie jeszcze w fazie pierwszych uzgodnień, wzbudzając tym spore zdumienie organizatorów. Na podłodze wagonu – który miał następnego dnia grać jedną z głównych ról w inscenizacji – rozłożyliśmy słomę, na którą poszły płaszcze-namioty. Wnętrze rozświetlała ciepłym blaskiem naftowa lampa i można powiedzieć, że zrobiło się po prostu przytulnie. Nie za bardzo chciało się spać, dlatego wybraliśmy się na zwiedzanie muzealnych bocznic – całe rzędy milczących lokomotyw i wagonów robiły w nocnej scenerii niesamowite wrażenie. 
Ranek przyniósł jednostajny, gesty deszcz, który miał nas nie opuścić aż do końca. W trakcie Festiwalu przewidziano trzy inscenizacje związane z historią Jaworzyny Śląskiej: otwarcie linii kolejowej, pokaz grupy Alt Kreutzen odtwarzającej wojsko pruskie (mający związek z powstaniem miejscowości) oraz przyjazd na stację przesiedleńców z Kresów Wschodnich w 1945 roku. Przyjazd pierwszego pociągu miał odbyć się na dworcu kolejowym, pozostałe rekonstrukcje na terenie muzeum – organizatorzy słusznie przenieśli je z otwartej przestrzeni do wielkiej hali parowozowni. Na wczesny poranek przewidziano ostatnią próbę z reżyserem widowiska, gdzie ostatecznie ukształtował się scenariusz i podzielono role uczestniczących w inscenizacji 1945 roku grup – czyli naszej oraz frakcji RH stowarzyszenia „Aureus mons” ze Złotoryi i namysłowskiej „Oki”. Następnie mieliśmy dłuższą przerwę, którą można było przeznaczyć na zwiedzanie ekspozycji muzealnych – w tym bardzo ciekawej kolekcji motocykli Harley-Dawidson, zbiorów związanych z koleją czy sporej makiety kolejowej w skali H0. Nie mniej ciekawe były ekspozycje zewnętrzne – czyli różnego rodzaju lokomotywy i wagony. Po pewnym czasie powrócił skład wykorzystywany na dworcu kolejowym i po odczepieniu parowozu mieliśmy niezbyt częstą okazję przepchnięcia kolejowego wagonu na miejsce jego postoju (trzeba przyznać, że słowa pracowników muzeum „przepchniecie go chłopaki?” początkowo potraktowaliśmy jako żart). Wreszcie coraz bardziej gęstniejący deszcz zagonił nas do „naszego” wagonu, gdzie spokojnie czekaliśmy na początek ostatniej inscenizacji.


Scenariusz inscenizacji „Przesiedlenia 1945” zbliżał ją raczej do teatralnego spektaklu lub alegorycznego żywego obrazu niż klasycznej rekonstrukcji historycznej. Łączył bowiem w sobie elementy rekonstrukcyjne z pokazem typu światło-dźwięk oraz spektaklem muzycznym. Pociąg składający się z lokomotywy typu TKt48-18 połączonej z dwoma wagonami towarowymi wjechał powoli, buchając kłębami pary do hali parowozowni i zatrzymał się o kilka metrów od pierwszych rzędów siedzeń widowni. Z pierwszego wagonu wysiedliśmy my i po przejęciu stacji od żołnierzy radzieckich zaczęliśmy rozstawiać punkt PUR, gdzie przesiedleńcy mieli być rejestrowani i – w razie potrzeby – miała być im udzielana pomoc medyczna. Następnie otwarte zostały drzwi drugiego wagonu, z którego wysiadła niewielka grupa przesiedlonych. Co prawda rekonstrukcyjny purysta mógłby przyczepić się do wielu rzeczy w ich strojach, jednakże aktorsko role te zostały zagrane na naprawdę wysokim poziomie (ludność cywilną odgrywali aktorzy Teatru Bezdomnego z Żarowa). Po rejestracji w punkcie PUR przesiedleńcy byli kierowani do stojącej za rzędami krzeseł ciężarówki obsługiwanej przez rekonstruktorów Oki i stamtąd odjechali do swoich nowych domów. Na zakończenie inscenizacji zabrzmiała piosenka z filmu „Prawo i pięść”, a po tym widzowie mogli podejść bliżej i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia z rekonstruktorami, karabinami i lokomotywą.


Zdjęcie dzięki uprzejmości Muzeum Przemysłu i Kolejnictwa na Śląsku. Autorką zdjęcia jest Agnieszka Zastawna


Wreszcie wsiedliśmy z powrotem do wagonu i wesoło machając odjechaliśmy w siną dal, a dokładnie na pobliską bocznicę – w parowozowni miał za chwilę rozpocząć się ostatni punkt programu, czyli wspólne czytanie przez dzieci wiersza „Stoi na stacji lokomotywa” przy akompaniamencie dźwięków prawdziwego parowozu (para buch, koła w ruch…).
Festiwal trzeba ocenić jak najbardziej pozytywnie, nawet pomimo straszliwie niesprzyjającej pogody, która odbierała zwiedzającym ochotę na cokolwiek. Widać było zresztą wyraźnie, że ilość gości była o wiele mniejsza niż zaplanowana przez organizatorów, czemu w sumie trudno się dziwić. Ci, którzy wytrwali, nie mieli jednak czego żałować. Dla nas była to dodatkowo okazja do zapoznania się z dawnym taborem kolejowym i jego wykorzystaniem w transporcie wojskowym okresu II wojny światowej. Doświadczenia te były niezwykle pouczające.


Cyfrowa stylizacja zdjęcia – Bolesław Morawski

Autor: Marcin Morawski

Leave a comment